Hania ma katar
Kategoria: Inspiracje, Opowiadania Dodano: 16.10.2014 (17:25)
Autor: Asia Olejarczyk zobacz wszystkie artykuły autora
Obudziłam się dzisiaj w nocy. Było strasznie, mówię wam. W domu kompletnie ciemno, nie było przy mnie mamy (bo ja już śpię sama w łóżeczku, wiecie?), a na dodatek nie mogłam oddychać! Tak, jakby ktoś mi zatkał nos!
Rozpłakałam się, bo to najlepszy sposób wołania mamy. Serio - jak ja płaczę, to przybiega w minutę. A jak Maciek woła "Mama!", to zawsze odpowiada mu "za chwilkę, kochanie!" i przychodzi za dwie albo trzy chwilki.
Mama mnie przytuliła i powiedziała cicho:
- Cóż to, maleńka, masz katar?
- Co to jest katar? - chciałam zapytać, ale nie umiałam, więc płakałam dalej. Mama nosiła mnie na rękach, a ja odkryłam, że da się też oddychać buzią - wiedzieliście o tym?! Coś niesamowitego!
Mama wzięła do ręki coś, co wyglądało, jak kolorowa gumowa zabawka z rurką do ssania na końcu. Ale nie dała mi tego do buzi, tylko wsadziła do nosa i zaczęła ściskać jak gumową kaczuszkę. Koszmar! Czułam się tak, jakby chciała wyciągnąć mi mózg przez nos!
- Mama! Przestań! - chciałam zawołać, ale nie umiałam, więc rozpłakałam się jeszcze głośniej. Mama na szczęście zrozumiała i przestała. I wiecie co? Katar zniknął! Moja mama umie czarować, mówię wam. Zasnęłam spokojnie.
Dzisiaj rano znowu obudziłam się z zatkanym nosem, ale jak zaczęłam pocierać go rączką, to okazało się, że wypływa z niego taki śmieszny świecący i śliski płyn, który zostawia fantastyczne wzorki! To zupełnie jak malowanie kredką! Wycierałam więc nosek rękawkiem z piżamki, potem drugim, a potem zaczęłam rysować wzorki z kataru na poduszce. Już kończyłam rysować katarowe drzewo, gdy weszła mama z termometrem.
Mamy w domu taki fajny termometr, który piszczy "piiip" i potem zaświecają się na nim różnokolorowe lampki. Nie lubię tylko, jak wyświetla się czerwona, bo wtedy mama biegnie do kuchni i wraca z takim paskudnym lekarstwem. Dzisiaj na szczęście wyświetliła się zielona.
Ale to nie był koniec przygód. Mama postanowiła odetkać mi nos, ale czymś dużo gorszym niż ta dziwna gumowa zabawka, której używała w nocy. Czymś strasznym. I głośnym. Odkurzaczem! Teraz to na pewno wyssie mi mózg!
Chciałam krzyczeć, że nie chcę (ale nie umiałam), próbowałam nawet uciekać (ale też nie umiałam), ale mama postawiła na swoim i przyssała mój nos do rurki z odkurzacza.
- Za chwilkę będzie po wszystkim! - krzyczała mama (krzyczała, żeby przekrzyczeć odkurzacz, ale wiecie co? Jak ktoś krzyczy, żeby cię uspokoić, to to nie działa!). To było jedno z najtrudniejszych doświadczeń w moim życiu, mówię wam. Mam nadzieję, że do jutra o nim zapomnę.
Ale wiecie co? Może nawet zaprzyjaźnię się z odkurzaczem, bo katar zniknął aż do obiadu. Przed obiadem narysowałam nim jeszcze kilka pięknych obrazków na nowej bluzce mamy.
Podobne tematy

Hania znajduje skarb Byliśmy z mamą na spacerze (ja, mama i Bubel, bo Maciek był w przedszkolu, a tata w pracy). Było super, mówię wam. Świeciło słoneczko (ja lubię słoneczko, a wy?), drzewa ktoś pomalował na różne kolory, a na dodatek jechała koparka i traktor i autobus! I właśnie na tym spacerze wydarzyło się coś niesamowitego.

Hania obchodzi Święta Co za dziwny dzień! Mama ubrała mi czerwoną sukienkę w kropki (niestety nie jest tak wygodna jak śpioszki, ale tata mówi, że wyglądam w niej jak aniołek. Czego się nie robi dla taty, no nie?), Maciek musiał ubrać koszulę i ładne spodenki, a potem mamie wszystko się pomyliło.

Hania zostaje sama z tatą Mama siedzi w sypialni i się maluje. Lubię, kiedy to robi, bo można wtedy zajrzeć do kuferka z jej kolorowymi skarbami, powyjmować je i poukładać na nowo. Mama ma w kuferku straszny bałagan, więc zrobię w nim porządek. Najbardziej lubię ten złoty proszek. Ups! Rozsypał się!